A gdzie to tak pięknie? Godzinę drogi od Gdańska? Serio?

Przed tygodniem podsumowania treningowego nie zrobiłem, bo mi się wszystko “rozjechało”… i zanim ogarnąłem, że nie napisałem tekstu, to był czwartek wieczór. Wtedy to już nie miało sensu, więc pomyślałem, że nic się nie stanie, jeśli w jednym wpisie wrzucę całe dwa tygodnie. Dlatego zapraszam tym bardziej.

Tydzień I (75,06 km)

Nazwałbym go tygodniem aktywnej regeneracji. W czwartek pojechaliśmy do pensjonatu Mięta i Woda we Wdzydzach Tucholskich. Okazał się idealnym miejscem do wypoczynku i świetną bazą wypadową na Wdzydzki Park Krajobrazowy. Trochę pobiegaliśmy, trochę pospacerowaliśmy, udało się też wyskoczyć na wycieczkę rowerową. Wszystko na totalnym luzie i przy odpowiednim nawodnieniu. Potrzebowaliśmy wypoczynku i to właśnie takiego, aktywnego. Samo miejsce polecam, jest naprawdę spoko, ma wiele zalet, ale nie będę wchodził w szczegóły. Jeśli planujecie pobiegać we Wdzydzach i szukacie spokojnego miejsca, w którym nie zostawicie milionów monet, to zdecydowanie możecie uderzać do Mięty i Wody.

Nim wyruszyliśmy to zrobiłem jeszcze dwa treningi w Gdańsku: 12 kilometrów w tempie 5:06 min/km we wtorek i zabawę biegową, na którą w sumie się składało sześć kilometrów w 3:47 min/km i sześć kilometrów o niecałą minutę wolniejszych, czyli w sumie również 12 kilometrów.

W czwartek odpuściliśmy bieganie, a potem eksplorowaliśmy Wdzydze nie za bardzo się spiesząc:

  • 14,25 km, średnie tempo: 5’34”, 133 bpm,
  • 14,36 km, średnie tempo: 5’26”, 123 bpm,
  • 22,15 km, średnie tempo: 5’30”, 122 bpm.

I za takie dni bieganie uwielbiam. Cisza, spokój, piękne widoki wokół. Nie mógłbym tak biegać cały czas, ale naprawdę dobrze mi to zrobiło.

Tydzień II (51,36 km)

Poniedziałek rozpoczęliśmy od biegowego pożegnania z WPK (12 km, 5’20” i 121 bpm).

We wtorek tęskniłem za lasem, więc na poprawę humoru odwiedziłem Sklep Biegacza i kupiłem Nike Zoom Fly 3 (taki ze mnie ultras). O zaletach wizyty i uprzejmej obsłudze nie będę wspomniał. Po co? Przecież wiecie, że tak jest zawsze : )

Zajarany jak kibic Liverpoolu FC na wznowienie sezonu ruszyłem w środę na trasę. Czekał na mnie pan Bagiński, który powiedział, że nie może przegapić debiutu ZF3 i mojej miny, gdy będę pokonywał kolejne kilometry. Po kilku lżejszych dniach noga podawała aż miło, ale mój biegowy partner tonował mój entuzjazm i tylko na jednym kilometrze pozwolił mi się rozpędzić. 3:22 na lekko zaciągniętym hamulcu, było git! Piątkę zrobiliśmy poniżej 20 minut, dyszkę w 41:22. W sumie wpadło piętnaście kilometrów.

Poprawiłem w czwartek – 12 kilometrów w tempie 4:07 min/km bez specjalnego ciśnienia ze średnim tętnem nieco powyżej 150 uderzeń serca na minutę. Biegło się luksusowo.

Biegowy tydzień zakończyłem w sobotę, godziną biegu w towarzystwie żony.

W niedzielę nie biegałem, odpuściłem pierwszą niedzielę od szóstego października. Wybraliśmy się na rower, dwie i pół godziny kręcenia po Gdańsku i okolicach. Było zacnie! Z biegania nic by nie wyszło… : )

*

W czerwcu na liczniku już 235 kilometrów. Trzysta pęknie, co w tym roku jest normą.

W weekend dwie biegowe imprezy – Kaszuby Biegają i Plażowa Piątka. I wiecie co? Ani jedna, ani druga impreza specjalnie mnie nie zachęca. Nie będę wchodził w szczegóły. Jeszcze kilka dni jest, listy startowe otwarte, miejsca są, więc zapisać się można. Może nawet będzie to możliwe w dniu startu. Zoom Fly’e czekają, forma jest, ale nie czuję tego. Chociaż może to się jeszcze zmienić…

Zdrówka!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.