Historia pewnego progresu

Trzy lata temu wystartowaliśmy z Agnieszką w pierwszym wspólnym biegu. Nie zrobiliśmy tego z marszu, przez dwa miesiące się przygotowywaliśmy. Oczywiście nie były to jakieś wielkie przygotowania, nie oszukujmy się. Ja walczyłem z nadmiarem kilogramów i to był mój główny cel samej biegowej przyjemności (czy też na początku nieprzyjemności), zawody były miłą odskocznią i próbą sprawdzenia się.

Był to Nocny Bieg Świętojański. Impreza kultowa, najlepsza z całego gdyńskiego cyklu Grand Prix. Biegi w ciągu dnia są organizowane tydzień w tydzień, a takie nocne bieganie, to coś wyjątkowego, ekscytującego, dodającego jeszcze więcej energii. I staram się, żebyśmy co roku w tym biegu startowali. Po pierwsze czuje się zobowiązany, bo to od tego wyścigu zaczęła się nasza przygoda i w żadnych innych zawodach nie mamy takiej historii. I do drugie, wypada i będzie wypadał zawsze w okolicy moich urodzin. A że po biegu piwo smakuje wyjątkowo dobrze, to jest podwójny powód do świętowania.

W ten sposób też bardzo łatwo możemy sprawdzić, czy robimy postępy. Oczywiście może być tak, że to nie był nasz dzień, albo, że wcześniej czy później w danym roku pobiegliśmy szybciej. Ale rok rocznie nasz progres podczas tej imprezy wydaje się wciąż imponujący.

rok Agnieszka Adam
2013 00:53:59 00:44:21
2014 00:50:40 00:40:54
2015 00:47:04 00:38:37
2016 00:44:23 00:37:02

Mógłbym tu napisać, że to kwestia zróżnicowanego treningu – większej ilości interwałów, systematycznych BNP i inne duperele. Ale prawda jest taka, że wystarczy po prostu regularnie biegać, żeby robić postępy. Jasne, że plan treningowy z podziałem na jednostki ciężkie, lekkie, szybkościowe i wytrzymałościowe przyniesie nam szybszy efekt. Ale przez kilka pierwszych lat (może trzy? może cztery?) wystarczy tylko systematycznie biegać kilka razy w tygodniu, żeby robić postępy. Możecie mi zarzucić, że przecież sam robię interwały i wybiegania z zegarkiem. Ale zegarek kupiłem trzy miesiące temu i dopiero od tego czasu z niego korzystam. Być może właśnie to mi przyniosło nową życiówkę. Ale głównym czynnikiem jest dobrze przepracowany okres zimowy, odpowiednie żywienie, minimalna ilość spożywanego alkoholu i odpowiednia regeneracja. Uważam, że spokojnie bez specjalistycznego treningu, przy odpowiednich warunkach jestem w stanie zejść spokojnie poniżej 36 minut. Agnieszka natomiast biega bez zegarka, bez endomondo i wciąż się poprawia.

Nie korzystaliśmy nigdy z żadnego internetowego planu treningowego, nie konsultowaliśmy się z trenerem, nie stosowaliśmy specjalnej suplementacji. To efekt regularnych treningów biegowych, uzupełnianych przez ćwiczenia siłowe. Nie mamy też żadnego supersprzętu, magicznych butów za przesadnie duże pieniądze itp. Po prostu biegamy i to przynosi efekty : )

I moja rada dla Was brzmi: trening, trening, trening. To Wasz klucz do biegowej satysfakcji, dobrej formy i nowych rekordów życiowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.