Nie będę biegał interwałów w tempie około 3:30 min/km…

Napisałem to w styczniu, dokładnie 29. A wczoraj na facebooku opublikowałem fragmenty dwóch ostatnich treningów: We wtorek 3 km (3’45”) & 2 km (3’40”) & 1 km (3’30”), dzisiaj 3×2 km (3’55” / 3’50” / 3’45”) + 1 km (3’40”). Mógłbym to zostawić bez komentarza, ale chętnie się podzielę swoimi przemyśleniami.

Uważam, że za szybko ogłosiłem, że tempo okołostartowe stanie się moim tempem interwałowym. Pomyliłem się. I to nie pierwszy, i na pewno nie ostatni, raz.

Jeszcze na początku mojego grafomaństwa popełniłem tekst, w którym napisałem: Nie mogę patrzeć na wszystkie paniusie, które wybierają się na 30-minutową przebieżkę w tempie mojego spaceru z psem z butelką wody, albo jakiegoś napoju izotonicznego. To nie ma sensu! Jeśli Wasz trening nie trwa więcej niż 90, czy nawet 120 minut, to uwierzcie mi, poradzicie sobie bez picia. Trochę mi się za to oberwało. Słusznie. Po kilku sesjach na bieżni mechanicznej jestem w stanie sobie wyobrazić, że jednak ta butelka wody jest w stanie uratować komuś życie ;- ) Całe szczęście, że jeszcze wtedy zasięg mojego bloga był mizerny, bo zostałbym skazany na ostracyzm. A teraz przepraszam. Po prostu.

Wracając do meritum, na zdjęciu głównym możecie dojrzeć fragment mojego planu treningowego, który “próbowałem” realizować przed 33. Toruń Marathonem. Miał mi pomóc w uporaniu się z barierą trzech godzin (pobiegłem 2:59:19). Oczywiście wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans, żeby wykonać go w 100%. Dlatego odpowiednio go modyfikowałem i dostosowywałem do swoich potrzeb. Z rozpisanych 970 kilometrów zrobiłem 709, czyli nieco ponad 70%. Najszybsze odcinki miałem pokonywać w tempie 3:50 min/km…

I mimo iż ostatnio napisałem, że będę biegał w tempie okołostartowym, to nie mogę się powstrzymać. Planuję być na mecie kilka minut przed upływem trzech godzin i czuję się też w obowiązku biegać szybciej – czyli nie 3:50, tylko 3:40, albo i 3:30 min/km. Na pewno rady Łukasza mają swoje podstawy, ale ostatnio do myślenia dał mi również Poranny Biegacz, pisząc: w końcu sam się próbuję trenować, więc na sobie też polegam w dniu zawodów. A poniżej 2:45 to pejsów zazwyczaj nie ma – zresztą – zbyt dużo jest na szali (wiele miesięcy codziennej pracy) by zawierzyć to komukolwiek.

Do dwóch ostatnich maratonów przygotowywałem się świadomie, korzystając z przedstawionej rozpiski, modyfikując ją dla własnych potrzeb. Trenowałem się sam, dobierając sobie obciążenia i tempo, kierując się dyspozycją i możliwościami. Prawda jest taka, że fizycznie czuję się świetnie i jeśli mam możliwość i jestem w stanie biegać szybko, to mam poczucie, że powinienem to wykorzystać i to robić. Jeśli jestem w stanie przebiec treningowo 10 km poniżej 40 minut, to krótsze odcinki, trzy, dwu, czy kilometrowe mogę pokonywać nawet w 3:30 min/km.

3x2 km (3'55" / 3'50" / 3'45") + 1 km (3'40") na wykresie.

3×2 km (3’55” / 3’50” / 3’45”) + 1 km (3’40”) na wykresie.

Z Łukaszem widzieliśmy się kilka razy, ma świetne wyniki, doświadczenie i wiedzę, której pewnie nigdy ja miał nie będę, ale jeśli mam być odpowiednio przygotowany, to muszę wsłuchać się w swój organizm, a on mi teraz podpowiada – biegaj szybciej, korzystaj!

* * *

Słowa Antoniego nie odnosiły się do treningów, lecz do startów. Ale myślę, że można to przenieść z jednego poziomu na drugi.

Autorem planu jest Piotr Książkiewicz – maratończyk z życiówką 2:36:06.

2 Comments

  1. Bieżnia elektryczna da się lubić. Przestrzegam jednak, że później na treningach na dworze jest małe rozczarowanie słabym tempem, przynajmniej ja tak miałem:)

    Inna sprawa, że takie interwały – czy to na bieżni czy na dworze nieźle przesuwają barierę akceptowalnego dyskomfortu. Później okazuje się, że tempo drugiego zakresu wzrosło o ładnych parę sekund.

    Dobór tempa interwału to w ogóle temat ciężki, wciąż go próbuję rozpoznać. Na pewno dobieram je zbyt wysokie, począwszy od 400m a skończywszy na trójkach. Ale biegając wolniej w ogóle nie czułem, że taki trening cokolwiek poprawi. U Ciebie ostatnie kilometry w 3:30 nie wydają się wielką przesadą.

    Trzy ostatnie próby złamania 2:40 robiłem prawie bez interwałów. Tym razem planuję sporo pobujać się takich treningach, pozakwaszać, by później tempo maratonu odczuć jako komfortowe.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia:)

    • Adam pisze:

      Właśnie najbardziej mi zależy, by tempo w drugim zakresie wzrosło. Liczę na to, że w niedalekiej przyszłości będę w stanie biegać maraton w tempie 4:00 min/km, czyli na wynik 2:48-49. Chociaż teraz może być na to za wcześnie.

      Oby Ci się w końcu udało uporać się z 2:40. Byłoby świetnie! Trzymam kciuki.

      Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.