W poszukiwaniu plusów dodatnich

Wiem, że druga połowa półmaratonu Karkonoskiego była w moim wykonaniu epicka (wybaczcie za skromność). Powrót do Gdańska jednak dosyć brutalnie sprowadził mnie na ziemię. Po raz kolejny zejście z gór równa się obniżenie odporności i po raz kolejny czuję delikatne osłabienie, chociaż dzisiaj i tak jest już lepiej, niż wczoraj.

Możliwe, że po prostu się zajechałem, bo w ciągu ostatnich dwóch tygodni zrobiłem prawie 240 kilometrów (bieganie + piesze wycieczki górskie) odnotowane na endomondo i teraz w końcu organizm się zbuntował. Liczę na to, że kilka najbliższych dni pozwoli mi dojść do siebie i będę mógł w sobotę podskoczyć na swój pierwszy tegoroczny parkrun.

Tymczasem szukam plusów i policzyłem sobie, że:

  • licząc od dwunastego kilometra miałem 6. czas na PK.

Najlepszy był Jacek Sobas (00:33:18), drugi Pavel Brdyl (00:33:03), trzeci Mateusz Goleniewski (00:33:39), czwarty Maurycy Oleksiewicz (00:34:38), piąty Marcin Wróbel (00:35:19), mój czas (00:35:20).

  • licząc od szesnastego kilometra miałem czas piąty.

Najlepsi Sobas i Goleniewski (00:16:22), Brdyl (00:16:55), Oleksiewicz (00:17:05), Baranowski (00:17:11), szósty Sebastian Nowicki (00:17:44).

Nic to nie zmienia, bo pod górę poruszałem się jak wóz z węglem (w porównaniu do tych, którzy byli przede mną), ale jednak to fajne, że znalazłem w sobie pokłady energii i instynkt ścigania pozwolił mi na tak szybki (z)bieg.

W poniedziałek tysiączki okazały się być fajnym bodźcem, bo mimo iż nie czułem się najlepiej (w szczegóły nie będę wchodził), to osiem odcinków pokonałem w 3’41”, 3’40”, 3’39”, 3’40”, 3’37”, 3’35”, 3’32” i 3’34”. I tutaj też zapisuję sobie plusa – zmobilizował się, przypilnowałem tempa i właściwie każdy kolejny odcinek był szybszy.

Przed UKP będę chciał jeszcze pobiegać coś dłuższego (pewnie dwa, trzy razy), przycisnę na siłowni i popracuję nad szybkością. Będzie dobrze!

PS. Do zaplanowanych sześciu startów dorzucę na 99% jeszcze jeden.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.