07:59:15

Osiem godzin w biegu. Z jednej strony zupełny przypadek, bo gdybym wiedział, że w niedzielę wysiłek fizyczny nie będzie dla mnie uciążliwy, to piątkowy bieg długi zamieniłbym na mniej obciążającą jednostkę. Z drugiej – ciekawe doświadczenie, które pozwoliło mi zakończyć tydzień z 98 kilometrami na liczniku.

Całkiem niedawno zastanawiałem się, czy praca na etacie i stówka tygodniowo daje szansę na “normalne” funkcjonowanie. Okazuje się, że przy przemyślanym planie dnia, a nawet patrząc szerzej – całego tygodnia, nie jest to specjalnym problemem. Mimo wszystko wciąż podziwiam wszystkich, którzy potrafią w swój tydzień wpleść taki kilometraż i dodatkowo nie zarywać żadnej płaszczyzny życia (rodziny i pracy). Miło, że (prawie) udało mi się zaliczyć taki wynik i miło, że nie wpłynęło to negatywnie na wszystko inne, co nie jest związane z bieganiem.

Na endomondo możecie sprawdzić w jaki sposób do tego doszło.

Rozkładając na czynniki pierwsze:

  • 16,16 km (wtorek) – bieg ciągły, średnie tempo: 4’38”, z tego dziesięć kilometrów ze średnią poniżej 4’30”.
  • 16,57 km (środa) – easy, 4’49” i 139 uderzeń serca na minutę.
  • 10,57 km (czwartek) – jeszcze większe easy, spokojny bieg z żoną, na którym pierwsze kilometry w życiu pokonałem ramię w ramię z Tomaszem K.
  • 24,23 km (piątek) – półmaraton w 1:32:06 (średnie tempo 4’22”), ale po 20 km trochę mnie odcięło…
  • 30,60 km (niedziela) – spokojne wybieganie w tempie 5’16” (nie wiem, czy to możliwe, ale pulsometr wyliczył średnie tętno na 128 bpm).

Nie mam w planach powtórki (w najbliższym czasie). To, co długiego miałem do przebiegnięcia przed maratonem to przebiegłem. Teraz chciałbym nabrać trochę szybkości. Napisałbym, że również zjechać z wagą, ale zaraz moja żona to przeczyta i się zapyta: z czego Ty chcesz zjeżdżać?! ;- )

Mam dwadzieścia jeden dni, aby niczego nie spieprzyć, czyli krótko mówiąc: nie zajechać się. Od początku roku mam na liczniku już prawie tysiąc kilometrów, więc przed maratonem kluczowe powinno być nabranie świeżości. Taki jest plan na najbliższe dni – mniej kilometrów, ale szybciej. Uzupełniane o rolowanie, z którym w ostatnich tygodniach się mocno zaprzyjaźniłem, musi dać efekt w postaci dobrego wyniku.

Tytułowe liczby, to czas, który spędziłem w poprzednim tygodniu na bieganiu. Kto da więcej?

2 Comments

  1. Tomasz K. pisze:

    Ja biegłe od zewnętrznej p;o łukach, więc nie było to aż tak easy dla mnie 🙂

    • Adam pisze:

      A dzisiaj biegałem z Tomkiem B. i też musiał biec po zewnętrznej. Może ja po prostu potrzebuje trochę bardziej być z lewa, bo jak biegam z tą lepszą połową, to ja właśnie “idę po szerokiej” :- )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.