Czego nie wolno pisać blogerowi-biegaczowi?

Mój wczorajszy wpis i krytyka jednej grupy biegaczy spotkała się ze sporym odzewem. Nikomu nie chciałem wbić szpili z premedytacją, nikogo nie chciałem specjalnie urazić. Mimo wszystko mi się udało i wyszedłem na hejtera. Nie mam tego nikomu za złe. Siadłem wieczorem i napisałem to, co myślę. Nic tego nie zmieni, wciąż mam zamiar tak robić – pisać o tym, co mnie motywuje, co daje mi energię do biegania, o swoich biegowych planach i sukcesach mniejszych, czy większych, czy też wspierać innych biegaczy-amatorów takich jak ja. Również nie mam zamiaru rezygnować z negowania pewnych biegowych zachowań i jednostek, przez które biegowa część mego serca krwawi.

Doszedłem do wniosku jednak, że pewnych tematów lepiej nie dotykać i głośno o nich nie mówić. Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, mamy takie same zdanie i te same cechy nas napędzają. Jako biegacz-bloger nie mogę napisać, że:

  • Nie lubię innych biegaczy. Oni są moimi przyjaciółmi, jedziemy na tym samym wózku i powinniśmy się wspierać. Otóż nie do końca. Uważam, że zachowania negatywne należy piętnować, tak jak uwydatniać te pozytywne.
  • Nie należy biegać z butelką wody. Bo rozstanie się z płynami na trzydzieści minut może spowodować odwodnienie organizmu i doprowadzić nas na skraj wyczerpania. Jasne, że może, ale jesteśmy w Polsce, a nie biegamy po piaskach Sahary.
  • Nie możesz biegać w trampkach, czy też zwykłych butach sportowych. Bo przecież w ten sposób nie zrobisz sobie krzywdy. A najważniejsze, że się ruszasz.
  • Za wcześnie na Twój pierwszy maraton. Bo po pół roku przecież jesteś świetnie gotowy na start. Może i jesteś. Spróbuj.
  • Ludzie biegają, bo jest to modne. Nie jest. To pot, krew i łzy. Na pewno nie moda. Ale spróbuj przebieżki w piętnastostopniowym mrozie.
  • Blokada matek z wózkami na całej szerokości chodnika to egoizm. Bo przecież tak nie jest, a jak będziesz miał dziecko, to sam zrozumiesz.
  • Nie lubię przeskakiwać przez smycz. Bo przecież też się może rozciągnąć na całej szerokości chodnika i to jest tylko i wyłącznie mój problem.

Prawda jest taka, że nie lubię części biegaczy, bo i wśród nich można znaleźć palantów, którzy mają się za pępek świata. Nie lubię paniuś z butelką wody. Nie lubię jak ktoś biega w trampkach, czy butach, z których zaraz wyleci i zrobi sobie krzywdę. Nie lubię biegaczy, którzy decydują się na start w maratonie, bo to “żaden wyczyn”. Nie lubię tych, którzy biegają, bo to modne. Nie lubię rodzinnych blokad na całej szerokości jezdni – i to obojętnie, czy są to matki z wózkami, czy spacerujący z psami. Biegacze też mają prawo do części chodnika!

Jeśli to robi ze mnie biegowego egoistę i hejtera, to nim jestem. I raczej nic się nie zmieni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.