Hoka One One Mafate Speed 3 [recenzja]

Pięknie się złożyło, że akurat do testów trafiły mi się buty trailowe. Chociaż głównie trenuję na asfalcie to mam za sobą w tym roku dwa starty, oba w terenie i na obu korzystałem z modelu Metafe Speed 3. Rozczarowujące jest to, że przez dziesięć tygodni przebiegłem w nich “zaledwie” 200 kilometrów na dystansach od piętnastu do czterdziestu dziewięciu kilometrów. Były to biegi luźniejsze nawet w tempie koło 6:30 min/km (z Karpacza na Śnieżkę i z powrotem), ale też potrafiłem “odpalić wrotki” i pobawić się nieco prędkością i biegać w nich kilometry zdecydowanie poniżej 4:00 min/km. Ale może nim przejdę do meritum kilka słów wstępu na temat samych butów i wykorzystanych w nich technologii, bo Hoka, jak to Hoka – rzuca się w oczy i zachęca do biegania. W terenie.

Muszę przyznać, że najważniejsze dla mnie było, że nie mają gore-texu. Nie jestem fanem butów “sezonowych”, a biegając z membraną GTX mam wrażenie, że przydają się jedynie w momencie, gdy temperatura spada zdecydowanie poniżej zera. Akurat tegoroczna zima sprzyjałaby tego typu testom, ale buty dotarły do mnie pod koniec maja, gdzie o śniegu i niskich temperaturach nie było już mowy. Ale nie było też gore-texu, więc mogłem od razu wyskoczyć do lasu i się pobawić. Nim to zrobiłem to obowiązkowa była sesja zdjęciowa… i poznanie “od środka” mojego nowego, trailowego kolegi.

Przyczepność i bezpieczeństwo

Podeszwa zewnętrzna Vibram MegaGrip, czyli… maksimum przyczepności. I to by się zgadzało. Bez względu na to, czy biegałem po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, czy karkonoskich szlakach, czy po terenie twardym, ubitym, kamienistym, czy grząskim, pełnym wody, to czułem się na szlaku bezpiecznie.. Nie musiałem specjalnie uważać, a dodatkowo na komfort biegu, szczególnie, gdy teren był trudniejszy, wpływał bieżnik, który pozwala na harce w naprawdę ciężkich warunkach. Bez względu na stan trasy czułem się pewnie i komfortowo, czy biegłem szybko po płaskim odcinku, czy jeszcze szybciej zbiegając w dół, nawet przy tempie około 3:30 min/km. Pewnie to w dużej mierze zasługa półcentymetrowych bolców, które mają za zadanie jak najlepiej skleić się z podłożem i zapewnić maksimum bezpieczeństwa.

Po pierwszym treningu napisałem: Speed w nazwie zobowiązuje. Ale już wiem, żeby unikać asfaltu, kostki i twardych nawierzchni, za to nie mogę doczekać się błota, bo bieżnik, aż zachęca, żeby go sprawdzić w naprawdę trudnych warunkach!

I miałem rację. Bieganie w błocie sprawiło dużo radości. A co do twardych nawierzchni, to przede wszystkim szkoda sprzętu. Buty trailowe nieszczególnie lubią asfalt, bo się szybciej niszczą, a że czasami trzeba taki fragment na biegu przeciec, to jasne. Mogą to być kamienie, może pojawić się asfalt, w zasadzie wszystko i wtedy nie zastanawiasz się, czy Hoki “lubią” taki teren, tylko lecisz przed siebie. Bieżnik przy takim biegu jest delikatnie odczuwalny, szczególnie podczas pierwszych treningów, ale może to być kwestia zapoznania ze stopą. W każdym razie, po piętnastu kilometrach byłem przekonany, że nie da się w nich sensownie biegać na twardej nawierzchni, ale mam wrażenie, że po prostu potrzebowaliśmy czasu, żeby się dotrzeć.

A jak bieżnik wygląda po 200 kilometrach? Proszę bardzo:

Komfort i amortyzacja

Właściwie to Hoka One One w biegowym języku powinno oznaczać amortyzację. Chociaż mam wrażenie, że w porównaniu do Speedgoata tej amortyzacji jest delikatnie mniej, a i tak bardzo, bardzo dużo. Ponad trzy centymetry pod stopą, łódkowata konstrukcja podeszwy środkowej z 4 mm dropem, dokładnie tyle, co w “słynnej” kozicy, czyli… maksimum amortyzacji, a mimo wszystko też dużo dynamiki, co pozwala na osiąganie prędkości nawet koło 3:00 min/km (oczywiście przy odpowiednim przygotowaniu użytkownika).

Mi się udało w tym bucie wykręcić w warunkach treningowych 15 kilometrów ze średnią 4:10 min/km, czy 4:25 min/km w warunkach wyścigowych z przewyższeniem 500 metrów na dystansie 22 kilometrów, więc jestem przekonany, że można w nich biegać naprawdę bardzo szybko.

Estetyka

Estetyczna cholewka wykonana z materiałów z recyklingu to szczyt szyku i elegancji. Po pierwsza nie widać żadnych mankamentów i każdy element jest wykonany z najwyższą starannością. Po drugie wizualnie prezentuje się bez zarzutu. Po trzecie powłoka cholewki pozwala na szybkie “ogarnięcie” buta z zalegającego brudu. Po czwarte wyjątkowo dobra jest wentylacja – i to mówię po ponad 273 minutach biegu w naprawdę ciepły dzień w pierwszej połowie lipca – żadnych obtarć, odcisków, gniotków, czy schodzących paznokci. Po piąte świetnie przylega do stopy.

Wzmocniony czubek buta jest twardy, na tyle, żeby chronić przed kamieniami, ale nie na tyle, żeby powodować dyskomfort. Miękka (wydawać by się mogło, że aż za miękka) jest za to elastyczna ochrona na palce, co wzbudziło mój niepokój, ale nawet wizyta w Karkonoszach nie sprawiła, żebym boleśnie to odczuł, więc zapisuję to po stronie plusów.

Na dodatek w przedniej części buta jest zadziwiająco dużo miejsca na palce, co naprawdę wielu przyszłych użytkowników doceni. Nawet mnie urzekł ten komfort, chociaż od lat jestem sympatykiem bardziej dopasowanych butów, ale już kolejny raz zauważam, że te kilka milimetrów swobody daje zupełnie inny komfort biegu. Świetnie zintegrowany z cholewką jest język, który dzięki specjalnym taśmom trzyma się na swoim miejscu. Jest też bardzo cienki, co akurat pojawia się w większości nowych modeli, ale nie na tyle, żeby mocniejsze związanie sznurowadeł generowało niepotrzebny dyskomfort. I żeby było przyjemnie to nie trzeba ich wiązać na dwa razy, chociaż na zawodach na wszelki wypadek robię to zawsze, w każdych butach.

Zapiętek może nie należy do bardzo cienkich, ale najważniejsze jest, że stabilizuje stopę i nie powoduje obtarć.

W biegu

Hoki są dziwne… W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wyglądają tak, że myślisz, że w nich się nie da biegać ani szybko, ani komfortowo, a jedyne na co możesz liczyć to całe mnóstwo amortyzacji. Tymczasem jest zupełnie inaczej – są maksymalnie komfortowe, a jeśli tylko trochę z siebie dasz, to z przyjemnością ci to zrekompensują i będą “niosły” i to nawet mimo tego iż “wnoszą” na wagę sporo ponad 300 gramów (przy rozmiarze 44). I jak już wspominałem – sprawdzą się w absolutnie w każdych warunkach – na krótszych szybszych odcinkach, na podejściach, na zbiegach, czy dłuższych dystansach. Muszę przyznać, że czym szybciej biegłem, tym było przyjemniej, ale to nie oznacza, że nie nadają się do codziennych treningów.

A tak prezentują się po dwustu kilometrach w naprawdę zróżnicowanych warunkach (przepraszam, że ich nie wyszorowałem, do tekstu mogłem…):

Podsumowanie

Hoka One One Mafate Speed 3 – amortyzacja, bezpieczeństwo, estetyka, komfort, przyczepność… i uniwersalizm oraz szybkość. Wszystko na najwyższym poziomie. Czy więc ten but nie ma wad?

Waga? Ponad 300 gramów przy rozmiarze 44. Dużo. Czy za dużo? Decyzja należy do was.

Cena? 769,00 PLN. Ponownie dużo. Ale jeśli po 200 kilometrach buty wyglądają niemal jak nowe, to może warto?

Bolce, które mogą (ale nie muszą) powodować na dłuższych i twardszych trasach dyskomfort? Wydaję mi się, że w chwili obecnej to dla mnie największy problem, z którym się nie spotkałem, ale który może się pojawić.

Mimo wszystko na chwilę obecną to dla mnie but trailowy numer jeden, w którym mi się biegało zdecydowanie lepiej, niż w modelu Speedgoat 4. Potrzebowałem jednak chwili, żeby się do nich zaadaptować i żebyśmy się zgrali na tyle, żeby każdy krok był przyjemnością.

18 miesięcy później

Z Mafate Speed 3 rozstałem się po 1 440 kilometrach, właśnie tyle mam na liczniku, możecie to sprawdzić na Stravie.

To są zdecydowanie najlepsze buty trailowe, które miałem na nogach. Zdecydowanie. A być może najlepsze w ogóle.


Recenzja została przygotowana i opublikowana na portalu Biegowe.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.