Nie będzie to ekscytująca, pełna emocji historia, bo sam bieg mogę podsumować w kilku zdaniach. Wystartowaliśmy, a po dwóch kilometrach Łukasz Gołaszewski i Jakub Czaja zaczęli mi powoli znikać z pola widzenia, przez kilkanaście minut jeszcze ich widziałem przed sobą, ale już było jasne, że na więcej, niż trzecie miejsce liczyć nie mogę. Za sobą jeszcze przez jakiś czas słyszałem ciężki oddech jednego z zawodników, ale nie trwało to długo. Właściwie od tego drugiego kilometra biegłem sam i tak było do samej mety…
Nie goniłem, bo nie miałem kogo, raczej uciekałem przed peletonem, który (jak się okazało na finiszu) był za mną dość daleko. Na dystansie radziłem sobie całkiem nieźle. Trzymałem mocne tempo, a ostatnie trzy kilometry przebiegłem w tempie poniżej 4:00, więc był zapas. Na mecie nie byłem specjalnie wyczerpany, ale też nie mogę powiedzieć, że się nie zmęczyłem, bo pogoda tego dnia była absurdalnie wysoka. Cieszę się, że zdecydowałem się na start z plecakiem i litrowym zapasem wody, to pozwoliło mi to co jakiś czas uzupełniać płyny i zaoszczędzić trochę czasu na punktach odżywczych. Milutko było się zmęczyć w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, odpocząć od miejskiego pędu i przy okazji wskoczyć na podium. Nic szczególnego się nie działo, nie miałem żadnych przebojów, nie trzeba było skręcać w krzaki, nie zgubiłem się. Wszystko poszło od początku do końca gładko, bez żadnego kryzysu.
Agnieszka wygrała. Nad drugą zawodniczką miała osiem minut przewagi, nad trzecią prawie dwadzieścia. Nie wiem, czy coś jeszcze powinienem dodać? Na insta napisała, że prosi o więcej takich weekendów, więc chyba jest zadowolona 😉
Wyniki dostępne są tutaj.
Mój bieg, poszczególne kilometry, trasa i jej profil dostępne na stravie.
Jako, że Ultras Oliwski debiutował, to więcej napiszę o samej imprezie i jej organizacji, bo moim zdaniem jest potencjał na jedną z najlepszych imprez biegowych w Gdańsku. Zapraszam na kilka wniosków, mniej lub bardziej rozwiniętych.
- Pakiet startowy -> koszt 99,00 PLN i w jego skład wchodziły: worek/plecak, koszulka (jakościowo bez szału, ale nie przeszkadzało to uczestnikom w niej wystartować, dodatkowo w dwóch opcjach do wyboru: singlet / rękawki), voucher do Olivia Star, posiłek regeneracyjny (również opcja wege, milutko i smaczniutko), voucher na kawę, piwo bezalkoholowe, dwie butelki wody, czekolada malajska, zestaw produktów od Dr. Oetkera. Jak dla mnie stosunek ceny do jakości jak najbardziej na plus (szczególnie patrząc na cenę gdańskiego półmaratonu).
- Trasa -> Trójmiejski Park Krajobrazowy, półmaraton jak bum cyk cyk, jak z atestem, prawie 400 metrów przewyższenia. Nie była to najtrudniejsza możliwa trasa, ale idealnie skrojona na bieg, gdzie bieg jest kluczowym słowem. Cały czas w górę i w dół, bez momentu na wytchnienie, chociaż muszę się przyznać, że kilka ostatnich podejść spowodowało, że musiałem przejść do marszu. Można było mocno pocisnąć (o czym świadczy moje średnie tempo 4:18 min/km). Na trasie nie było żadnych krzaków, chaszczy, czy innych miejsc, gdzie czyhało stado kleszczy, więc elegancko.
- Oznaczenie trasy -> dla mnie wisiało za mało tasiemek i nie zawsze byłem pewien, czy dobrze lecę, co mnie irytowało, ALE W KAŻDYM wrażliwym miejscu, w którym trzeba było skręcić stał wolontariusz, który mniej lub bardziej zaangażowany wskazywał kierunek biegu. Niektórzy nawet poza wskazaniem dodali od siebie kilka słów (np. pan, który powiedział, że zbiegamy czarnym szlakiem do samego dołu). Trudno było się zgubić. Chyba nawet Dominika Stelmach nie dałaby rady : )
- Punkty odżywcze -> dwa punkty na dystansie półmaratonu, to co najmniej o jeden za dużo, ale z uwagi na pogodę na pewno się przydały. Nie wiem, czy były dobrze wyposażone, bo miałem plecak, więc jedynie złapałem kubeczek z wodą, który na siebie wylałem. Nie słyszałem, żeby na mecie ktoś narzekał.
- Medal -> do podesłania organizatorom Pomerania Trail, gdzie za trzy razy dłuższy dystans dostałem żetonik… Jest git. Chociaż lubię jak w trailowych biegach medale są drewniane, wtedy całość jest spójna.
- Odbiór pakietów, depozyt, miasteczko zawodów -> komfortem jest posiadać pakiet dzień przed biegiem i tak też mogłem go odebrać. Mogłem zostawić rzeczy w depozycie. Mogłem po biegu usiąść na leżaku, spokojnie zjeść i wypić piwko. W połączeniu z pogodą było idealnie!
- Spiker, ambasador, foto -> obecność Tomka Galińskiego i Radka Dudycza jest gwarancją solidności. Chciałbym osobno podziękować z imienia pani Agacie, która robiła zdjęcia za linią mety…, te które nie znalazły się w relacji organizatora podesłała mi na maila, jak ja szanuję taką postawę! Chciałoby się więcej zdjęć z trasy, no ale już nie będę narzekał.
- Nagrody -> 500, 300 i 200 PLN za podium oraz unikatowe drewniane statuetki + dla zwycięzców vouchery do restauracji w Olivia Star. Jak na lokalną imprezę dla garstki zapaleńców, to jestem pod wrażeniem. Nie było nagród w kategoriach wiekowych i pewnie, gdybym był czwarty to bym kręcił nosem, ale ogólnie jestem za, albo grubo, albo wcale. Wpada pierwsza trójka (ewentualnie szóstka) na metę, łapiemy ich, wrzucam na podium i dziękuję bardzo.
- Termin -> widziałem, że narzekano, że dzień przed Biegiem Westerplatte…, ale impreza była częścią święta Oliwy, a że świętowano akurat teraz, to dziwnym by było, żeby bieg się odbył w innym terminie, np. tydzień później. Biegów Niepodległości też się nie organizuje na początku, czy końca listopada. Druga sprawa, to zawsze będzie dzień/tydzień przed/po jakiejś innej imprezie. Mnie asfalt ostatnio nie jara, miałem alternatywę, więc super. A byli też tacy, co na Ultrasie się pokazali, a potem byli na Westerplatte (i to nawet pejsowali). Elegancko, że pobiegliśmy w sobotę i nie trzeba było się zrywać o nieludzkiej godzinie z łóżka (start o 10:00). Jak Kaszubska Poniewierka wróci (a wierzę, że tak będzie), to wtedy będę miał mętlik w głowie.
- Dystanse -> 9 i 21 kilometrów. Aż by się chciało, żeby Ultras był prawdziwym ultrasem i żeby pojawiła się jakaś pięćdziesiątka (albo “chociaż” czterdziestka).
- Feedback -> rewelacyjna była postawa organizatorów, którzy po biegu pytali o trasę, jej oznaczenie, czy brakowało czegoś na punktach i inne elementy. Milion razy lepsze rozwiązanie, niż wysyłanie ankiet. Złapać kilka osób, zebrać wszystko w całość, poprawić niedociągnięcia przy kolejnej edycji. Proste, prawda?
Patrząc na zaangażowanie organizatorów myślę, że w przyszłym roku będzie jeszcze lepiej, więc zapraszam do Oliwy, będzie fajnie!