Pierwsza trzydziestka, w końcu trochę “fajnych” prędkości i przekroczenie osiemdziesięciu kilometrów w tygodniu. Oho! Wystarczyło napisać, że forma sama się nie zrobi i ruszyła maszyna.
I tak trochę tą jakością, czy też przełamywaniem barier przyszedłem się “pochwalić”, więc chronologicznie:
Pomiędzy przyjemniej i mniej intensywniej. Tak wyglądały ostatnie dwa tygodnie. Generalnie żadnych szaleństw, ale:
Liczę na to, że wraz z nadejściem wiosny uda mi się przyspieszyć i wrócić na poziom chociażby z pierwszej połowy zeszłego roku, bo jak widziałem wyniki z półmaratonu warszawskiego, to aż mi się chciało. Poczuć ten dreszczyk emocji związany ze startem i walką o czas. Zapierdalać. Zapieprzać!
Przesłuchałem też trzy podcasty Kuby Pawlaka:
Jeśli macie wybrać tylko jeden z tych trzech, to oczywiście zapraszam do przesłuchania rozmowy z “naszym człowiekiem”, Andrzejem Witkiem.
*
Mafate Speed 3 dokonały żywota. 1 440 wspólnych kilometrów. Aż postanowiłem zrobić update wpisu z sierpnia 2021.
*
Ponarzekałbym, ale… jestem zdrowy, dobrze mi się biega i wierzę, że powrót zimy jest tylko chwilowy, więc chyba nie mam na co?
No chyba, że ktoś oglądał mecz Czechy – Polska?