Już tylko dwa tygodnie pozostały do gdańskiego półmaratonu, więc teraz każdy trening ustalam właśnie pod ten bieg. Mimo wszystko dzisiejszy parkrun potraktowałem poważnie i liczyłem na średnio tempo w okolicy 3:45 min/km. Fajnie było pojawić się na starcie po kilku tygodniach przerwy. Te sobotnie poranki z parkrunem są naprawdę uzależniające i to przyjemność w ten sposób zacząć dzień. Ale przejdźmy do podsumowania dzisiejszej rywalizacji.
- Zacznijmy od statystyk: Agnieszka wygrała, ja po raz trzeci zająłem drugie miejsce.
- Na pierwsze nie było szans, żadnych.
- Czasy gorsze od życiówek – Agnieszka 21:46 (PB – 21:21), ja 18:40 (PB – 17:46).
- Agnieszka ma dobrą statystykę na parkrunie – wygrała trzy z czterech biegów (raz była trzecia).
- Ja cztery z pięciu startów kończyłem na podium. Też nieźle.
- Pozytywne jest to, że tym razem najszybszy nie byłem na pierwszym, lecz na ostatnim kilometrze – 3:34 min.
- Przed parkrunem przebiegliśmy 5,6 km w tempie 4:45 min/km.
- W sumie wyszło nam 12, więc można to uznać za solidny akcent w ramach przygotowań do półmaratonu.
- W ten sposób uczciliśmy Narodowy Dzień Sportu.
- Mieliśmy na sobie o jedną warstwę za dużo – sama koszulka dzisiaj by wystarczyła.
- I chyba jako jedyni biegliśmy w czapkach zimowych : )
- Ale jak byłem z psem na spacerze, to było naprawdę zimno.
- Za tydzień (jeśli wystartujemy), to się ubiorę bardziej “wyścigowo”.
- Pogoda do biegania jest idealna.
- Nasz parkrun robi się coraz bardziej rodzinny.
- Doszliśmy do wniosku, że to trochę wstyd, że jeszcze ani razu nie byliśmy wolontariuszami.
- Więc obiecuję, że gdańskim półmaratonie w takiej roli pojawię się na parkrunie.
Fot. Paweł Marcinko, Trener – lokalny miesięcznik o bieganiu.