Mimo iż rok 2018 jeszcze trwa, to już wiem, że będzie to mój pierwszy rok, w którym nie poprawię żadnej życiówki. I choć prekursor romantyzmu, pan Goethe mówił, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa, to ja się kompletnie tym nie przejmuję, bo:
Żeby bić życiówki, to trzeba jednak chociaż próbować. A ja, gdy byłem w formie, to trenowałem, żeby być w jeszcze lepszej, a potem szedłem do lasu… :- )
Endomondo mi jednak podpowiada, że w 2018 wykręciłem najlepszy czas na 3 kilometry – 10:18. Dobre i to, więc jak mnie spotkacie, to pytajcie o ten czas.
Satysfakcję mam też z rekordu pokonanego jednorazowo dystansu – 48 kilometrów. Ale Tomasz Kaszkur mówi, że to szara strefa biegania i prawdziwe ultra zaczyna się powyżej 50., więc mam w planach jeszcze w 2018 zaliczyć prawdziwe ultra.
2 Comments
Cześć kolego,
Myślę że rok bez życiówki ,to rok w którym spojrzałeś troszkę inaczej na bieganie:że też dał Ci dużo frajdy.
Ile sportowiec jest wstanie uzyskać życiówke1,2-5,8’czasami walka o kolejną jest powodem do rezygnacji.
A wiemy że 100 km więcej nie daje tej gwarancji,bo czynników jest dużo i żeby pobić następna muszą się zgrać:-)
Fajnie że polubiłeś leśne ścieżki,
Las pozwala na większy luz ‘biegowy
jest ciekawiej trasy się nie nudzą i zawsze coś się dzieje-
np” można się zgubić ‘
następna zaleta to nie trzeba tak często patrzeć na zegarek czy tempo odpowiednie”
Powodzenia
Taka prawda! Dokładnie, inne spojrzenie, inne priorytety. Szczególnie po wiosennym maratonie. Brak ciśnienia na wynik. Często dużo więcej frajdy. Szukam dalej swojej biegowej ścieżki!
Dzięki za komentarz!
Obyśmy się jak najrzadziej gubili!
Pozdrawiam,
Adam!