Za siedem dni o tej porze będę siedział i rozmyślał, co mogłem zrobić lepiej, żeby start w Garmin Ultra Race był jeszcze bardziej udany. Albo raczej jeszcze niedawno by tak było. Teraz wiem, że to będzie bieg, który mam zamiar rozegrać już przed startem, w głowie. Być gotowym na każdy scenariusz, na każdą ewentualność, na każdą pogodę. A po tych kilku godzinach na trasie po prostu cieszyć się z wyjścia z szarej strefy.
W tym tygodniu miałem odpoczywać, zrobić jeden szybszy trening, a w pozostałych nie wychodzić poza strefę komfortu, ale wychodziło różnie:
Tak więc jak widzicie, to poranne bieganie zimą obok oczywistych minusów takich jak ciemność i zimno, ma jeszcze jedną szczególną wadę – trudno biegać wolno. Przynajmniej póki jeszcze nie założyło się długich spodni, z którymi wstrzymuję się jak mogę (a może szczególnie właśnie teraz, gdy w końcu nad częścią gdańskiego Iten pojawiło się oświetlenie).
Ale spadł pierwszy śnieg. Można zmienić spodnie i opony. Prawdziwy mężczyzna to właśnie powinien zrobić nie wcześniej, niż przed pierwszym śniegiem. Przynajmniej tak ustaliliśmy we wtorek z Tomkiem, a Tomek biega parkrun poniżej 20 minut, więc nie ma z nim żartów.
Przede mną jeszcze trzy treningi. Luźna niedziela, szybszy wtorek i spokojna środa. Potem dwa dni odpoczynku i w sobotę śmigamy. Cieszę się. Mam nadzieję, że pogoda będzie łaskawa (plus cztery będzie idealnie!), nie chciałbym przez kilka godzin walczyć, żeby bezpiecznie dobiec na metę. Chciałbym trochę powalczyć i się pościgać, z kolegami rywalami, a nie z samą trasą.