Parkrun Gdańsk-Południe #191 – relacja

Nim napisałem tytuł, to wszedłem na bloga Tomka Kaszkura, żeby sprawdzić, czy już napisał sprawozdanie z sobotniej zabawy biegowej, zwanej parkrunem. A tu cisza. No nic, przejdę więc i do podsumowania na końcu tego tekstu, ktoś przecież zrobić to musi. Dzisiaj moja kolej.

W dużym skrócie moje zmagania opisałem na fanpage’u. Parkrunowi poświęciłem jeden, krótki akapit, bo sam pięciokilometrowy, mocniejszy start był tylko truskawką na torcie treningowej całości. Zajebistej treningowej całości. Zacznę od początku, czyli od tego, że nogach już byłem przed szóstą. Po prostu się obudziłem, chwilę pokręciłem w łóżku i wyszedłem. Miałem czas na kawę, śniadanie, spacer z psem i kilka minut przed ósmą mogłem się szykować do wyjścia na trening. Miałem dwie opcje na rozegranie biegowej soboty.

Plan A zakładał luźne bieganie do godziny 9:00, a następnie “próbę Baginsa” (parkrun plus pięć kilometrów bez zatrzymania, czyli mocną dyszkę).

Plan B natomiast polegał na mocniejszej pierwszej godzinie treningu zwieńczonej startem.

Jako, że od początku biegło mi się całkiem dobrze, to właśnie plan B wprowadziłem w życie. Po dwóch kontrolnych kilometrach po 4’30” zacząłem przyspieszać, kolejne dwa kilometry przebiegłem koło 4’20”, kolejne dwa po 4’10”, a następne sześć narastająco od 4’00” do 3’41”. Byłem rozgrzany i czekało na mnie danie główne.

Na starcie Marte Olsbu parkruna Gdańsk-Południe, czyli Tomasz Bagiński. Pogadaliśmy, pośmialiśmy się, daliśmy sobie zrobić fikuśne zdjęcie (patrz wyżej) panu Kaszkurowi i ruszyliśmy w pogoń. Teraz powinienem przejść do opisu naszej rywalizacji, ale wyglądała ona jak pojedynek Tysona Fury z Deontayem Wilderem. Po pierwszej minucie było wiadomo, kto będzie lepszy, mogłem oczywiście zaryzykować wymianę ciosów, ale to by się skończyło ciężkim nokautem w połowie starcia, więc schowałem się za podwójną gardą i miałem nadzieję na jak najniższy wymiar kary. A tak serio, to z przyjemnością śledziłem biegowy krok Tomka, starałem się być jak najbliżej i walczyłem z nieprzyjemnymi podmuchami wiatru. Już wiem, jak tydzień temu koledzy czuli się na Grand Prix Gdyni. Pierwsze dwa kilometry udało się pobiec solidnie – 3’35” i 3’37”, kolejne dwa były w tempie na półmaraton poniżej godziny i dwudziestu minut (ładnie wybrnąłem z tempa 3’45”, prawda?), a końcówkę już przycisnąłem i na mecie pojawiłem się po osiemnastu minutach, 23 sekundy po zwycięzcy.

Jak na gonitwę, którą sobie zaaplikowałem przed parkrunem i na wiatr, z którym przyszło nam wszystkim się zmagać, to wynik jest super. Myślę, że na świeżości mógłbym się zakręcić koło mojego parkrunowego rekordu. Mimo wszystko ten rezultat dał mi sporo pewności siebie przed zbliżającym się półmaratonem i jest zapowiedzią mocnego biegania w Gdyni. Nie będę narzekał, że było wolno, bo wcale nie było. Na dodatek po raz pierwszy pobiegłem w butach Nike Pegasus 34, z których mam zamiar częściej korzystać, bo są naprawdę fajne. A Wam polecam zaglądać do sklepu Nike’a w centrum handlowym Fashion House, gdzie udało mi się je znaleźć w cenie 124,00 PLN. Żałuję, że wziąłem jedną parę…

Sobota w liczbach wyglądała u mnie tak: 20,03 km, 1:20:16, średnie tempo: 4’00”, średnie tętno: 167 bpm.

Parkrunowe liczby prezentują się następująco: 102 uczestników, 9 nowych twarzy w “naszej” lokalizacji, pięciu absolutnych debiutantów i 13 nowych rekordów życiowych. Gratuluję!

2 Comments

  1. CZARNY pisze:

    Kurczę to kosmos ale jesteście dziki ,na zdjęciu Tomasz patrzy i myśli muszę Cię załatwić:bieganie w takim tempie dla mnie nie realne:mysle to wszystko kwestia treningu:
    W moim przypadku raczej i tak nigdy ta szybko nie bende biegał:
    Widzę że forma coraz lepsze przed połmaratonem brawo :

    • Adam pisze:

      Hej, hej!
      Tomek to po prostu myśli, ale mu skopię tyłek 😀
      A co formy, to może jest, może nie ma… Po prostu jest jak jest. Trzeba robić swoje i się na nikogo nie oglądać. Nie ważne, czy biegamy szybko, wolno, długo czy krótko – po prostu trzeba robić swoje i się nie przejmować! Do zobaczenia : )

Skomentuj Adam Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.