2. Bieg na Bucze – relacja

Ten bieg miał być tylko i wyłączenie urozmaiceniem urlopu. Nie liczyłem na bardzo szybkie bieganie, bo miałem za sobą już 15 godzin na szlakach i ponad dwa tysiące metrów przewyższenia (oraz kilka piwek). Na dodatek trasa, choć liczyła niecałe sześć kilometrów, to nie należała do łatwych, szczególnie dla takiego “mieszczucha” jak ja. Przed biegiem dowiedziałem się, że profil wygląda mniej więcej tak – dwa kilometry płasko, dwa pod górę i dwa z górki. Więc do tego chciałem dostosować swoje tempo.

Na miejscu pojawiliśmy się ponad godzinę przed startem. Tym razem bez specjalnego przygotowania, jeszcze przed biegiem zrobiliśmy kilkukilometrowy spacer, żeby zmęczyć psa, aby pod naszą nieobecność smacznie spał. Odebraliśmy pakiety, bez zbędnej makulatury za to z bardzo fajną koszulką. Zrobiliśmy rozgrzewkę, choć Agnieszka jeszcze się wahała, czy startować, czy nie, bo miała problem z piętą i czuła mocny dyskomfort. W końcu się zdecydowała na spokojne pokonanie trasy, bez ciśnienia na wynik.

Profil trasy

Profil trasy

Ruszyłem z trzeciej linii i przez pierwsze 500 metrów zwalniałem. Dałem się wyprzedzić sporej grupie, ale spokojnie biegłem swoje. Pierwszy kilometr pokonałem w 3:40, biegło się naprawdę lekko, ale wielu zawodników przesadziło z prędkością i przesuwałem się do przodu. Kolejny kilometr również był spokojny, ale pod koniec zaczął się bardzo, bardzo długi podbieg. Wbiegliśmy do lasu i zaczęła się gonitwa. Tempo spadło, co mnie ani trochę nie zdziwiło, ale wciąż piąłem się w górę. Siła była, bo na podbiegach zyskiwałem, gdy już wbiegliśmy na szczyt byłem na piątym miejscu. Straciłem na zbiegach. Technika na tym odcinku u mnie szwankowała i dałem się wyprzedzić dwóm zawodnikom. Na początku jeszcze się ich trzymałem, ale kolejne metry pokonywali sprawnie, powiedziałbym, że ryzykownie, ale wykorzystali swoje mocne strony. Ja natomiast biegłem bezpiecznie, ale zdecydowanie za wolno. Na kilometrowym zbiegu sporo straciłem, ale nadrobiłem to na krótkim podbiegu. Potem zaczął się jednak kolejny odcinek w dół, który mnie pogrążył. Nogi miałem już ciężkie, a rywale zbiegali z gracją i znowu nade mną zyskiwali. Musiałem się więc zadowolić siódmym miejscem, bo na końcowym płaskim odcinku, ani nie byłem w stanie nikogo dogonić, ale też miałem bezpieczną przewagę nad kolejnymi zawodnikami.

Początek biegu, który “odpuściłem” sprawił, że nie miałem zielonego pojęcia, na którym miejscu ukończyłem rywalizację. Myślałem, że jest to miejsce w najlepszej 15., może 10. Okazało się, że jest jeszcze lepiej! Siódme miejsce przed biegiem brałbym w ciemno, bo jak już pisałem, miałem w nogach już trochę górek, a na dodatek w weekend poprzedzający 2. Bieg na Bucze zaliczyłem dwie biegowe imprezy. Dało mi to trzecie miejsce w kategorii wiekowej. Agnieszka pobiegła asekuracyjnie, żeby nie zrobić sobie krzywdy i “zaliczyć” zawody, mimo wszystko dało jej to również miejsce na podium wśród 20-latek.

  • Agnieszka: czas 00:32:03, 9. wśród kobiet, 3. w kategorii K20,

  • Adam: czas 00:23:38, 7. OPEN, 3. w kategorii M20.

Myślę, że miałem realną szansę na 4. miejsce (19 sekund straty), bo na podbiegach była siła. Jednak na zbiegach byłem niczym dziennikarz, który nie tak dawno rozmawiał z Michałem Kucharczykiem – czyli fatalny. Wiem na czym muszę się skupić przed kolejnymi trailowymi startami, bo nie ukrywam, że miałem masę radości z tego biegu.

Sama impreza bardzo sympatyczna! Minusy, a właściwie jeden minus – na trasie pojawiły się szerszenie i dwie osoby miały okazję zapoznać się z nimi nieco bliżej. Ale sprawne działanie służb medycznych sprawiły, że skończyło się tylko na strachu. Plusy – koszulka, super medal i nagrody w kategoriach wiekowych – puchary i koszulka techniczna Nike (za 3. miejsce w K20) oraz zestaw akcesoriów od Compressport (za 3. miejsce w M20).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.